Nie wszyscy biesiadnicy, którzy tego wieczora siedzieli w tawernie "Pod Srebrną Stynką", byli jednak w tak bojowych nastrojach. W kącie sali jadalnej siedział samotnie młodzieniec w stroju podróżnym kupca. Do nikogo nie przepijał ani nie zagadywał. Pochylony nad wieczerzą, wydawał się być całkowicie pochłoniętym jedzeniem, jak i swoimi myślami. Od czasu do czasu podnosił wzrok znad talerza albo przy uniesieniu do ust pucharka z winem spozierał w jeden punkt, jedno miejsce i człowieka jednego.
Kapitan Kizero. Hans Kizero – powtarzał wciąż w myślach ów człowiek i nie były to myśli dobre.
W rzeczy samej: w centralnym punkcie tawerny dziedział przesławny Hans Kizero, dowódcza "Żółtego Lwa", starej dwumasztowej pinki, pływającej w służbie króla polskiego Zygmunta III Wazy, która wsławiła we wspomnianej kilka chwil wcześniej, zwycięskiej bitwie z eskadrą szwedzką pod Oliwą 28 listopada 1627 roku, a potem ścigała wycofujących się Szwedów. Zimą tego samego roku "Żółty Lew" wyruszył w rejs rozpoznawczy burta w burtę z "Latającym Jeleniem", "Arką Noego" i "Panną Wodną". Wtedy to pinka kapitana Kizero zdobyła płynącą z kontrabandą fluitę holenderską, która później, już jako "Feniks", pływała dumnie pod polską banderą. Wiele razy jeszcze zapuszczał się "Żółty Lew" na wody Zatoki Gdańskiej i Morza Bałtyckiego, by bezlitośnie tropić i ścigać przemytników i szwedzkich szpiegów. Teraz zaś właśnie w tym okręcie, choć niewielkim, i walecznym jego dowódcy, pokładano nadzieje, że obroni Gdańsk przed zmierzającą z północy nawałą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz