Dziś, drodzy parafianie, parę słów o szkle. Na pytanie, czy piwo X pite w szklance z logiem browaru Y nie smakuje lub smakuje inaczej, odpowiadam: coś w tym chyba jest. Na pewno mi już nie za bardzo pochodzi piwo pite w grubym szkle. Mama kazała pić w cienkim, to piję w cienkim i takiego szkła szukam. Mam tylko kilka kufli zabytkowych, np. EB, a także jeden podróżny, też zabytek, bo to milenijne Dojlidy z pokrywką. Żeby mieć szklanki do piwa w domu, trzeba je albo kupić, albo ukraść. Jeśli to pierwsze, to w grę wchodzą sklepy AGD Społem, ale tam jest tego coraz mniej (mówię tu, oczywista, o szklaneczkach z logo konktretnych browarów), a jak są, to zazwyczaj Tatra i Warka. Kraść? Jak ktoś potrafi. Ja ostatni to zrobiłem, ale byłem na wspomaganiu, no i wykorzystałem ogólne zamieszanie, bo rzecz miała miejsce przed Pałacem Prezydenckim, jak jeszcze stał tam krzyż i niedomyci fanatycy. Jest jeszcze trzecia opcja: można sobie szklankę do picia swojego ulubionego trunku zrobić samemu. Tak też uczuniłem – nożyczki, klej, lakier do paznokci, odrobina cierpliwości i zdolności manualnych, no i szklanka. I jest! Lwówek, który właśnie zmienił nieco etykietę, dodając kolor czerwowy. Smacznego!
Lwówek jak malowany!
OdpowiedzUsuń