środa, 26 października 2011
Naturalne
środa, 12 października 2011
Zamkowe Niepasteryzowane
Delikatnie odciągnął kawałek drewna od ściany, palce zacisnęły się na nim chciwie, aż poczuł ból w stawach. Z największą delikatnością zdjął krzyż z gwoździa, po czym powoli uniósł go ku górze, gestem misjonarza wśród pogańskich ludów, i mocno za siebie, jakby chciał pokazać i niebiosom powód swego bytowania na ziemi.
– Giń, szatanie! – wycharczał, celując w miejsce, gdzie spodziewał się głowy intruza.
Głośny furkot przeszył powietrze, jednak oręż natrafił na próżnię. Andrzej zaczął wymachiwać krzyżem jak oszalały, jednak za żadnym razem nie udało mu się dosięgnąć niewidocznego wroga. Wreszcie, wyczerpany, padł na ziemię. Krucyfiks wypadł z bezwładnej ręki kanonika i huknął o drewnianą podłogę.
Andrzej Kopernik zasnął w ciągu jednej chwili.
piątek, 7 października 2011
Trybunał
Kiedy niespełna godzinę później wysiedli na stacji w Piotrkowie Trybunalskim, dworcowy zegar wskazywał parę minut po piątej po południu.
– Powrotny mamy dokładnie za dwie godziny – poinformował swoją towarzyszkę Berg, choć nie sprawdził tego wcześnie na tablicy przyjazdów i odjazdów pociągów.
Pod budynkiem dworca wsiedli do dorożki. Detektyw podał fiakrowi adres, który jednak nieco, celowo, zniekształcił, wymieniając numer sąsiedniego domu. Było to starą praktyką, chroniącą przede wszystkim przed pamięcią świadków.
Wtedy, być może właśnie za sprawą nieścisłości przy podawaniu adresu, a może z zupełnie innych powodów ze zmęczeniem podróżą na czele, Potulicką dopadły wątpliwości. A że była kobietą, nie mogła nie obrócić ich szybko w słowo:
– Nie spodziewałam się, Boże, nawet w najczarniejszych snach, że spotka mnie coś takiego... – powiedziała półgłosem, a patrzyła przy tym przed siebie, jakby szerokie plecy człowieka siedzącego przed nimi na koźle były przeźroczyste.
– Co pani ma na myśli? – zapytał uprzejmie i również niezbyt głośno Stanisław Berg.
I wtedy coś w Marii puściło.
– Przemoc, kłamstwa... Co my najlepszego robimy...