czwartek, 24 lutego 2011
Sarmackie Mocne
środa, 9 lutego 2011
Greener
wtorek, 1 lutego 2011
Keniger
W drodze do Riepina, Stanisław wstąpił do znajomej piekarni po kilka ciepłych jeszcze angielek, które miały posłużyć za podstawę wspólnego śniadania. W sklepie spożywczo-kolonialnym po sąsiedzku wziął pęto świeżo uwędzonej kiełbasy myśliwskiej, to dla Riepina, dla siebie zaś Stremellachs, czyli wędzonego na gorąco łososiopstrąga, a na deser karmelki i słoiczek powideł z leśnych jagód.
Zakupy te przebiegły, jak zawsze, szybko i sprawnie, jednak już w delikatesach Sprzączkowskiego, na rogu Piotrkowskiej i Dzielnej, Stanisław spędził odrobinę więcej czasu niż zamierzał. Znajomy subiekt, pan Pliszka, miał mu bowiem do przekazania kilka niezwykle ważnych informacji. Jakiś czas temu Stach wdał się z subiektem w rozmowę na temat piw i teraz za każdym razem, gdy zachodził do Sprzączkowskiego, musiał wysłuchać wykładu.
– Żywieckie, żywieckie... No, nie, rzekłbym nawet, szanowny panie, raczej: nigdy! – brzmiała ocena piwa, o pojawieniu się którego informowała stosowna reklama, a pan Pliszka, by się nie narazić swojemu pryncypałowi, wyrażał tę opinię szeptem, ciamkając przy tym z dezaprobatą. – Ale już niedługo, pan szanowny uważa, uwarzą pierwszą brzeczkę w Zduńskiej Woli, u Anstadta. Bo nie ma to jak nasze piwo, prawda!
– Ale miał mi pan przecież, panie Pliszka, powiedzieć coś o tym nowym piwie z Browaru Angielskiego w mieście Elbing, w Prusach – powiedział Stach, spoglądając na zegarek, co nie było łatwe z uwagi na trzymają przed sobą torbę z zakupami.
– Tak, oczywiście – zreflektował się subiekt, po czym wyciągnął spod laty zgrabną butelkę. – Specyal. Pils.
– Dobre?
– Przepyszne, proszę szanowniego pana. Ręczę głową!
– Dwie pan da – zakończył Stach.