czwartek, 24 lutego 2011

Sarmackie Mocne

Najpierw kwestia zdobycia tego piwa. Wbrew pozorom, nie jest wcale łatwo znaleźć w Warszawie sklep... Biedronki. Musiałem najpierw szukać w sieci. Wreszcie jest, blisko, bo w okolicach ulicy Conrada. Wybrałem się rowerem, wieczorem. Wchodzę, szukam: a całym sklepie ni naparsteczka alkoholu! Gdy zapytałem o to sprzedawcę, popatrzył na mnie, jakbym pytał o amfetaminę. Następnego dnia w drodze z roboty wskoczyłem do Biedronki na Targowej. W środku aż czarno od luda, kolejki do kas ogromne. Sarmackie jest, biorę, staję. Po chwili jakiś wczorajszy osobnik pyta, czy go nie przepuszczę z jedną puszką. Nie przepuszczę, bo nie jestem w kolejce sam, a i nie będę wąchał smroda. Kilka chwil później to samo dzieje się w kolejce obok, ale prosi już inny żul. Cóż, co Praga to Praga. Wróćmy jednak do piwa. Czego oczekiwać po piwie w litrowej butelce pet za 3 złote? Zdziwilibyście się. To świetne piwo: mocne, intensywne, w długo utrzymującą się pianą i pięknym kolorem. W sam raz na przykład na wycieczkę. To kolejny dowód na to, że w Łodzi nie robią byle czego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz