wtorek, 31 lipca 2012

Tyskie Klasyczne

Kompania Piwowarska się ruszyła. Dotąd Tyskie to było tylko Gronie i Książęce. Pierwsze nałogowo pije mój szwagier, ja wolę Książęce. Teraz pojawiają się trzy nowe mutacje tego ostatniego. Ale zanim po nie sięgnę, parę słów na temat Tyskiego Klasycznego. Pierwszy raz widziałem je na majówce w Sandomierzu. Etykieta przykuwa wzrok. Jestem pewien, że gdybym kupił je wtedy, schłodzone, i wypił na miejscu jak kolega Ciepłotek, może by mi podpasowało. Wszak na smak piwa składają się nie tylko chmiel i woda, ale okoliczności i towarzystwo, w którym się pije. Kupiłem, posmakowałem i wyszło coś miernego, bez szczególnych uniesień. A szkoda.

piątek, 27 lipca 2012

Pirackie

A na deserek coś ekstra! Pirackie z browaru Amber to istna perełka. Czarna perła, można powiedzieć, bo barwę ma ciemniejszą i moc, bo aż 8,1. Coś pięknego, coś pysznego. Myślę, że gdyby piraci pływali po naszych wodach, z pewnością raz na jakiś czas zawijaliby do portu po Pirackie. Wszystko w tym piwie gra – smak, wysycenie, barwa. Płaciłem za nie jedyne 1 złotych 60 groszy. Od jakiegoś czasu fascynuję się piratami, noszę się z zamiarem napisania kiedyś powieści awanturniczej o kaprach królewskich. Póki co może mały fragmencik, który znalazłem, z powieści Śmiertelna misja:
W tym samym momencie do prawej burty statku dobił duży ponton. Pojawił się właściwie znikąd – takiego najczęściej sformułowania używała załoga w późniejszych zeznaniach, nawet ci, którzy w tym czasie nie spali w kubrykach. Po chwili kilka lub kilkanaście cieni zaczęło wspinać się z iście małpią zwinnością i w całkowitej ciszy po burcie "See Atlantic".
Wydawane półgłosem i lub szeptem, a tym bardziej przy pomocy umownych gestów komendy nie były w stanie zdradzić narodowości tych ludzi. Natomiast sposób, w jaki się poruszali, szybkość, z którą rozpierzchli się po pokładzie statku, a wreszcie przedmioty, które mieli w rękach – wszystko to jednoznacznie świadczyło o ich zamiarach.
– Ręce do góry! – krzyknął jeden z nich łamaną angielszczyzną, przekraczając próg mostka kapitańskiego.
Kapitan Marciulionis właśnie wyciągał rękę, aby nacisnąć przycisk, kończący napełnianie filiżanki. Wiedział jednak dobrze, że jeśli nie wykona polecenia człowieka w czarnej kominiarce na głowie i z wycelowanym w niego automatem Kałasznikowa, stanie się coś gorszego niż rozlanie kawy. Uniósł ręce w górę posłusznie, choć powoli, żeby nie drażnić przeciwnika żadnym gwałtownym ruchem.
– O co chodzi? – zapytał również z międzynarodowym języku żeglarzy, ale nie otrzymał odpowiedzi.
W mgnieniu oka pomieszczenie wypełniło się identycznie ubranymi osobnikami. Ciężkie buciory zabębniły na podłodze. Wiedzieli dobrze, co i jak robić. Na pierwszy ogień, a raczej cios kolbą automatu poszło radio. Roztrzaskane kilkoma celnymi uderzeniami, dokonało żywota miażdżone pod obcasami żołnierskich buciorów. Inny z napastników, chyba był to ten, który wpadł na mostek jako pierwszy, brutalnie odepchnął Litwina od pulpitu sterowniczego i zaczął coś przy nim manipulować. (...)

czwartek, 26 lipca 2012

Amber Mocny Red

Red, niestety, tylko na etykiecie. Ale poza tym to nieźle. Zawsze mam kłopot z małymi butelkami, bo na wakacjach piję z naczyń półlitrowych. Jak dozować? Ale jakoś daję radę. W dodatku te małe buteleczki są zwrotne i kaucja za nie wynosi 40 groszy, czy więcej niż za duże. Amber Mocny Red to zdecydowanie piwo dla budowlańców, gdyż moc swoją ma, a spokojnie można je ukryć w robotniczej dłoni. Dwa łyki i po sprawie, można wracać na dach. Smakiem specjalnie nie powala, ale też mordy nie wykrzywia. Kolejne przyzwoite piwo w palecie browaru znad morza.

środa, 25 lipca 2012

Amber Naturalny

Po dłuższej przerwie wracam do pisania o piwach, co nie znaczy, że przez ten czas nie piłem. Owszem,  nic się nie zmieniło, ale jakoś z czasem gorzej. Najpierw cyzelowałem jedną książkę, potem drugą, a czeka mnie trzecia. Urlop zawsze sprzyjał eksperymentom. Tym razem byliśmy w Krynicy Morskiej. W sklepach kiepsko, jeśli chodzi o zaopatrzenie w piwo. Tylko w jednym nieco lepiej. Najwięcej mieli produktów Browaru Amber z Bielkówka koło Gdańska. Omawiałem już w tym blogu Amber Naturalny, ale muszę nieco zrewidować swój pogląd. Otóż nad morzem i pite z butelki, w dodatku na balkonie i w dobrym towarzystwie piwo wiele zostało. Nie jest co prawda naprawdę niepasteryzowane, ale byłem to w stanie wybaczyć. Produkty z tego małego browaru w istocie zasługują na to, by je kupować. No i nazwa, tak browaru, jak i piwa. Amber. Bernstein, bursztyn. Mierzeja Wiślana to miejsce, gdzie najłatwiej go znaleźć. Kiedyś był to towar eksportowy, po który wyprawiali się tu kupcy z południa Europy. W powieści, która wyjdzie jesienią, a której akcja rozgrywa się tam właśnie, pisałem: Było to wielkie emporium, gwarny port z cumującymi weń łodziami i większymi statkami, na których uwijali się żeglarze o ciemnej skórze. Obwałowanie i urządzenie osady, brzęk monet, przewalający się uliczkami wielojęzyczny tłum kupców i niewolników, jak i pędzone na handel czy ubój stada krów, owiec i świń, wreszcie szczególna gościnność Prusów – wszystko to zrobiło na przybyszach ogromne wrażenie...