wtorek, 29 grudnia 2009

Kaper

Będąc przez część świąt na północy, sięgnąłem po piwa północne. Pierwszego dnia był to czarny specjal, miejscowy przysmak (wchodzisz do sklepu, mówisz: dwa pogrzebowe, i pani sięga do właściwej skrzynki!), a drugiego dnia Kaper. To jedyna pozostałość po legendarnym browarze Heveliusz z Gdańska. Zwany pieszczotliwie Kacperkiem, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Moc ma ogromną, więc podchodzić trzeba ostrożnie, jak do bestii, pić powoli, delektować się, a jest czym. Któregoś wieczoru, w Mikołajkach. graliśmy tam koncert z "Shantażem", na statku. Zaaplikowałem wówczas dwa Kapry, jeszcze na lądzie, co było dobrym przygotowaniem do koncertu, a i przepustką do wejścia na jednostkę pływającą. Niestety, w drodze na scenę przechwyciło mnie jakieś towarzycho, w którym rządził Janek Wydra z grupy "EKT Gdynia". No to dwie lufy tytułem dezynfekcji. Tak przygotowany ruszyłem na "półkę", band już bowiem na niej był i grał, czekając na wokal. Różnie to przez te lata bywało: na scenę się wbiegało, wchodziło dla niepoznaki od strony publiczności. Wtedy się... wczołgałem. Basista Jacek Olszewski mało nie połamał gitary ze śmiechu, a prowadzący koncert Robert Lesiński z Radia Olsztyn omal nie połknął mikrofonu. Ale nuty, z tego, co mi wiadomo, nie pomyliłem żadnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz