wtorek, 1 grudnia 2009

Jurand (?)

Oczom nie wierzyłem. Na półce w moim sklepiku na Piaskach stoi. Krój czcionki identyczny, logo też. A przecież padł kilka lat temu, browar Jurand z Olsztyna, stary, przedwojenny, co dopiero teraz nie dał rady z piwnymi korporacjami. Podczas studiów się piło, gdy jeszcze nazywał się po prostu BWM (Browary Warmińsko-Mazurskie – Olsztyn, Szczytno, coś jeszcze). Pod koniec były dziwne butelki, ale też piwa smakowe. Był Faustus kupowany w sklepiku przy bramie zakładu. Był mocny Jurand, pachnący lakierem do paznokci. Kiedyś przyjechałem z Warszawy na koncert do Szczytna. Głodny, a nie było czasu zjeść. Wypiłem jedno Mocne małe (butelka 0,33 – granat) i momentalnie poczułem się pokrzepiony i gotów do śpiewania. Kiedy indziej graliśmy z Shantażem koncert na terenie samego browaru, przy Wojska Polskiego w Olsztynie. Kończąc, zauważyliśmy, jak nadjeżdża bus z zespołem Piersi, który miał grać po nas. Mieli strach w oczach, który mówił: ja pie...! Gdzie my jesteśmy?! Tyle wspomnień. Dziś Juranda leją Czesi i rzucają na rynek Polski, Litwy i Łotwy (vide: Grunwald). I wiem, że więcej go nie kupię. Sentyment sentymentem, ale na jednym eksperymencie zakończmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz