poniedziałek, 31 maja 2010

Łomża niepasteryzowane

Pierwsze spotkanie miało miejsce wczoraj wieczorem. Na razie tylko w butelce-baryłce o,33 litra, tzw. granacie, z etykietą zastępczą koloru papieru pakowego z dawnych lat. Pani w moim osiedlowym sklepie mówi, że tymczasem tylko takie mają, zresztą ostanie zostało. Reklamę dużej butelki z normalną etykietą widziałem dwa tygodnie temu w Pułtustku, więc na pewno ten produkt istnieje. A samo piwo? Ciężko powiedzieć po tak małej dawce. Ale jak na pierwsze spotkanie, w porządku.

poniedziałek, 10 maja 2010

Żytnie

Ludzie czasami jedzą żurek w chlebie (zawsze się zastanawiałem, co się z "talerzem" dzieje później, oby świnki miały pożytek), teraz mogą spożywać chleb w piwie. A wszystko za sprawą piwa żytniego, nowości z Browaru Konstancin. Jeszcze nie wspominałem tutaj o tym browarze, a jest o czym. Z niepasteryzowanych mają Dawne i Zdrojowe, jedno lepsze, drugie trochę gorsze. Teraz sprawę rozważyli i uwarzyli piwo z żyta. Już pierwszy łyk mówi, że to coś innego, zupełnie innego. Kolor prawdziwego bursztynu skojarzył mi się z Palmem. Dałem żonie do spróbowania, tylko się skrzywiła. Mnie podpasowało. Niestety, cena powala – ponad 5 złotych to trochę wiele, choć z drugiej strony zawsze sobie tłumaczę, że za byle siki w pubie trzeba płacić nawet i dziesięć...

piątek, 7 maja 2010

Okocim OK

Wymyśliłem pytanie za co namniej 250000 złotych w Milionerach. Na etykiecie którego polskiego piwa nie ma ludzika w stroju ludowym: A. Łomży, B. Okocimia, C. Tyskiego, D. Żywca? Nie wygrałby tej kwoty ktoś, kto nie pamięta dawnych czasów albo pija li tylko to, co oferują zwyczajne supermarkety. W moim sklepiku osiedlowym natknąłem się na piwo eksportowe – Okocim OK. Etykieta, właśnie z panną w stroju ludowym, nawiązuje do dawnych czasów, zaś po drugiej stronie butelki są ceny z funtach i dolarach. Samo piwo zacne, jestem zdecydowanie za. Będę kupował, choć pasteryzowane. Lech Pils, Tyskie Książęce, teraz Okocim OK – to z pewnościa elita pośród produktów dużych browarów, dla koneserów, którym chce się szukać.

czwartek, 6 maja 2010

Portery

Zanim przez Stare Miasto ruszył do tramwaju, zachodził do portowego szynku Pod Jeleniem. Stłoczeni w nim mężczyźni przekrzykiwali się wszystkimi chyba językami świata, ale dla Castorpa, pijącego tu ze smakiem szklankę porteru, nawet nie owa marynarska egzotyka czyniła to miejsce interesującym, lecz kelner, którego uważnie śledził. Tak Paweł Huelle w powieści Castorp, jak i Tomasz Mann w Czarodziejskiej górze wspominali, że Hans Castorp to jeden z największych smakoszy ciemnego mocnego piwa. Jakie mógł pić w Gdańsku, a jakie podczas pobytu w górach? Czy było to okocimskie, które nabyłem w zwyczajnym supermarkecie, a może piwo ze Zduńskiej Woli, które oferował słynny sklepik na Pejzażowej? Tego nie wiemy. Pewnie jakieś gdańskie, pewnie austriackie, no chyba że żywieckie. Ja mogę powiedzieć, że przygodę z porterami warto od czasu do czasu powtarzać.