wtorek, 29 grudnia 2009

Kaper

Będąc przez część świąt na północy, sięgnąłem po piwa północne. Pierwszego dnia był to czarny specjal, miejscowy przysmak (wchodzisz do sklepu, mówisz: dwa pogrzebowe, i pani sięga do właściwej skrzynki!), a drugiego dnia Kaper. To jedyna pozostałość po legendarnym browarze Heveliusz z Gdańska. Zwany pieszczotliwie Kacperkiem, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Moc ma ogromną, więc podchodzić trzeba ostrożnie, jak do bestii, pić powoli, delektować się, a jest czym. Któregoś wieczoru, w Mikołajkach. graliśmy tam koncert z "Shantażem", na statku. Zaaplikowałem wówczas dwa Kapry, jeszcze na lądzie, co było dobrym przygotowaniem do koncertu, a i przepustką do wejścia na jednostkę pływającą. Niestety, w drodze na scenę przechwyciło mnie jakieś towarzycho, w którym rządził Janek Wydra z grupy "EKT Gdynia". No to dwie lufy tytułem dezynfekcji. Tak przygotowany ruszyłem na "półkę", band już bowiem na niej był i grał, czekając na wokal. Różnie to przez te lata bywało: na scenę się wbiegało, wchodziło dla niepoznaki od strony publiczności. Wtedy się... wczołgałem. Basista Jacek Olszewski mało nie połamał gitary ze śmiechu, a prowadzący koncert Robert Lesiński z Radia Olsztyn omal nie połknął mikrofonu. Ale nuty, z tego, co mi wiadomo, nie pomyliłem żadnej.

czwartek, 24 grudnia 2009

Zdrowe

Kretyńskie i wytarte do cna zawołanie "Wesołych Świąt" są w stanie docenić chyba tylko ci, którym zdarzyło się, że kiedyś święta przepłakali. Mówi się jeszcze "zdrowych", co akurat nijak się ma do tego, co dzieje się zwykle przy świątecznym stole. Dlatego nabyłem i spożyłem dwa piwa o nazwie Zdrowe. Producent: browar GAB z Konopisk koło Wąsosza, właściwości: niepasteryzowane i niefiltrowane. Myślę, że właśnie tak powinno smakować i wyglądać piwo uwarzone w domu: ciemniejsze, mętnawe. Smak podobny trochę do smaku piw pszenicznych w Bierhalle, w przełyku odzywa się kwasek lekki. Ogólnie z pewnością nazwa nie jest przesadzona, choć cena - owszem: 4,10. Ale święta są, więc pozwolić sobie można na więcej.

piątek, 18 grudnia 2009

Lipcowe

Od razu ściągnęło mój wzrok, jedno jedyne na na nowo zaaranżowanej półce w moim osiedlowym sklepiku. Butelka 0,33 z wydłużoną szyjką, no i etykieta, nawiązująca do najlepszych czasów i wzorów browarnictwa. Lipcowe, niepasteryzowane z browaru Jagiełło. Bardzo dobre, choć niewielka dawka. Może być też tak, że przy drugim by się zepsuło, bo i tak w praktyce bywało. A takim sposobem mamy piwo, które można aplikować właśnie tak. Jak mawiał dozorca Prokop – małe piwo przed śniadaniem. Oj, przydałoby się dzisiaj. bo wczoraj była świąteczna zakładowa impreza. Cztery heinekeny (jak nie ma co, a nie chce się wódy, to trzeba pić zaborców), to niewiele; ból głowy dziś bardziej za sprawą dymu tytoniowego.

wtorek, 8 grudnia 2009

Walczą o Czarnków

Szkoda, że tak się nie stało, gdy padał Jurand albo Barkas. Przy okazji tego drugiego, owszem, Braniewo się starało, ludzie też, ale przegrali. Może w Czarnkowie się uda. Więcej na:
http://www.rp.pl/artykul/2,402922.html

wtorek, 1 grudnia 2009

Jurand (?)

Oczom nie wierzyłem. Na półce w moim sklepiku na Piaskach stoi. Krój czcionki identyczny, logo też. A przecież padł kilka lat temu, browar Jurand z Olsztyna, stary, przedwojenny, co dopiero teraz nie dał rady z piwnymi korporacjami. Podczas studiów się piło, gdy jeszcze nazywał się po prostu BWM (Browary Warmińsko-Mazurskie – Olsztyn, Szczytno, coś jeszcze). Pod koniec były dziwne butelki, ale też piwa smakowe. Był Faustus kupowany w sklepiku przy bramie zakładu. Był mocny Jurand, pachnący lakierem do paznokci. Kiedyś przyjechałem z Warszawy na koncert do Szczytna. Głodny, a nie było czasu zjeść. Wypiłem jedno Mocne małe (butelka 0,33 – granat) i momentalnie poczułem się pokrzepiony i gotów do śpiewania. Kiedy indziej graliśmy z Shantażem koncert na terenie samego browaru, przy Wojska Polskiego w Olsztynie. Kończąc, zauważyliśmy, jak nadjeżdża bus z zespołem Piersi, który miał grać po nas. Mieli strach w oczach, który mówił: ja pie...! Gdzie my jesteśmy?! Tyle wspomnień. Dziś Juranda leją Czesi i rzucają na rynek Polski, Litwy i Łotwy (vide: Grunwald). I wiem, że więcej go nie kupię. Sentyment sentymentem, ale na jednym eksperymencie zakończmy.

środa, 25 listopada 2009

Raciborskie

Oferowane przez sklepik przy metrze Racławicka, nie ten, gdzie bywa Zwierzyniec, ale ten obok, równie dobrze zaopatrzony. Butelka 3,90, czyli dość sporo, ale etykieta kusząca, nawiązująca bardzo do tradycji browarnictwa. Producent ogłasza na niej, że piwo leżakuje w otwartych kadziach. I że inni tylko produkują piwo, a oni je warzą. Jak to wyszło w praniu, to znaczy w spożyciu (do prania garderoby po spożyciu lepiej żeby nie doszło)? Pierwsza butelka owszem, zaciekawiła. Druga mniej. Kurde, nie potrafię chyba pisać o smaku piwa. Wszystko wydaje mi się cholernie banalne, ociera się o nieortograficzne wynurzenia na forach. Że smak, że srak, że kolor, że tyle i tyle volt. Autor Kornaga, z którym przedwczoraj spożyliśmy trzy Lechy w nalewaka w nowej knajpie Nowy Wspaniały Świat, mówi, żeby wpisy moje w miejscu tym były dłuższe. Anegdotki, opowieści, wspominki. Problem w tym, że nigdy nie byłem w Raciborzu, nie piłem piwa z Raciborza. Cóż więc napisać? Że noc była ciężka po dwóch Raciborskich? No bo jakaś taka była...

czwartek, 12 listopada 2009

Tyskie Książęce


Dziwne: browar nazywa się Tyskie Browary Książęce, tymczasem tak trudno jest dopaść butelkę z złotą etykietką i taką właśnie nazwą. W okolicy mojej ma Książęce jedynie niedaleka Żabka, a i to nie zawsze. Widywałem je także w Almie, kiedyś. A spróbować warto! Ludzie, w tym mój osobisty szwagier, piją zwykle Gronie. Piwo z Tych (Tychów) jest jednym z nielicznych pasteryzowanych, które popijam od czasu do czasu. Szlachetne, wyraziste, po prostu dobry pils, dla koneserów, zapewne dlatego ciężko dostępne.

wtorek, 3 listopada 2009

Mazur

Nazwa pełna brzmi Świeże Niepasteryzowane z Mazur, stąd początkowe nieporozumienia z paniami w sklepie. Ale najważniejsze, że jeszcze jest. Będąc zawsze w domu nad jeziorem, staram się podtrzymywać zdrową tradycję picia piwa niepasteryzowanego. Mazur taki jest właśnie, w dodatku nie są to szczyny, bo ma aż 7%. Smak wyrazisty, gęby nie wykręca, jak kiedyś piwa z Kormorana potrafiły. Pamiętam, lata temu na Kortowiadzie wygrałem całą skrzynkę, która była nagrodą za I miejsce w jakimś konkursie piosenki turystycznej. Ze skrzynki wypiłem jedno, resztę się rozdało (warunki dwa: trzeba było mieć butelkę na wymianę i móc jeszcze patrzeć na oczy). Od tego czasu BK bardzo się poprawił, teraz zresztą jest jedynym browarem w Olsztynie. I niech się trzyma. 

piątek, 30 października 2009

Lista nieobecnych

W te dni pełne zadumy, pod koniec Octoberfestu, akurat na tej stronie warto pochylić się chyba nad markami, których nie ma już wśród nas. Kapitalizm zjadł, wilcze prawa rynku, że łza się w oku kręci. A jeszcze niedawno wracając do domu nad jeziorem (nie nad rozlewiskiem!), kupowałem Barkasa z Braniewa, który pod koniec działalności wypuścił też na rynek piwo o nazwie Batory. Nie kupię już niepasteryzowanego Grudziądzkiego, na etykiecie którego był swego czasu Tomasz Adamek. Nie ma Lwówka Śląskiego, nie ma Juranda, którego piło się na studiach, nie ma Reginy w małych butelkach, po które sięgało się podczas rejsów, i wielu innych piw. Dziwne, że zniknęły też piwa, produkowanne niegdyś przez istniejące do dziś i dobrze mające się browary. Komu przeszkadzało EB, piwo babskie, ale i kultowe? A niebieski Heveliusz? A 10 i pół od Lecha? Pozostaną etykiety i smak w pamięci.

poniedziałek, 26 października 2009

Piast Niepasteryzowany

Piątkowy wieczór pod hasłem: kto nie pija Piasta, ten pederasta! Tak mawiał jeden znajomy lekarz z Wrocława. Ale nie z tego powodu nabyłem trzy i wytrąbiłem szybciej niż zazwyczaj. Piast jest lepszy odrobinę od brata swego Bosmana niepasteryzowanego, pełniejszy, delikatniejszy. Ciekawe, czy też się niebawem skończy? Z prezentacją zabytków miasta na etykiecie też dobry pomysł, zresztą na zwykłych Piastach ratusz jest od dawna. Generalnie polepszył się. Pamiętam jeden sezon w Mikołajkach, kiedy cała wioska żeglarska była zdominowana, wszystko żółte. I nie dało się tego pić! Wróciłem do marki po latach, będąc na Dolnym Śląsku i... jest w porządku. Pity nawet z puszki tą wiosną, w hotelu we Wrocławiu, smakował bardzo.

środa, 21 października 2009

Lech Pils

Na dzisiejszy wieczór szef kuchni, a raczej baru poleca Lecha Pilsa. Napis na butelce: Tylko w Wielkopolsce jest bardzo prawdziwy, niestety. W Warszawie można zaopatrzyć się w piwo ze złotą etykietą chyba tylko w Piotrze i Pawle, wszak to sieć sklep z Poznania. Lech Pils to piwo, mimo że pasteryzowane, bardzo szlachetne. Czuć w nim wielkopolską solidność, a jednocześnie delikatność i pełnię smaku. Pierwszy raz piliśmy Pilsa rok temu nad morzem i bardzo przypadł nam do gustu.

poniedziałek, 19 października 2009

Bosman Niepasteryzowany

Dostępny do wyczerpania zapasów – brzmi zapis na stronie www szczecińskiego browaru. To bolesne, szczególnie że piwo jest w porządku. Nie można go tylko za bardzo schładzać. Zawsze miałem wielki sentyment do Bosmana, który, czerwony full, w połączeniu z atmosferą stadniny koni w Bielinie nosił kiedyś, aż miło. Lepiej niż te konie... No i ta pomysłowa reklama z mruganiem, kilka lat temu, kiedy nie można było reklamować piwa w telewizji.

środa, 14 października 2009

Zwierzyniec Pils

Szedłem za przeczuciem. Gdy mieszkałem 8-9 lat temu na Mokotowie, zachodziłem do dwóch sklepików przy al. Niepodległości, oferujących piwa z całego świata, nawet japońskie. Pamiętałem, że był tam i Zwierzyniec, w śmiesznych butelkach 0,33 z długą szyjką. Od kilku miesięcy kupuję to piwo, ale w puszkach, w supermarkecie Simply. Jest bardzo dobre, szlachetne i, jak twierdzi kolega Alex, który był kiedyś w browarze w Lublinie, lekko tylko pasteryzowane. Jednak co butelka, to butelka. Byłem w okolicach metra Racławicka, no to czemu nie sprawdzić. Wchodzę, jest! To chyba jedynie miejsce w Warszawie. Trzeba będzie je częściej odwiedzać.
PS. I kosztuje, choć to nie supermarket, 2 złote!

poniedziałek, 12 października 2009

Ciechan Wyborne

Piszą, że to najstarszy browar na Mazowszu, że jedyny polski browar w promieniu kilkuset kilometrów. Ja dodam, że Ciechan Wyborny, piwo niepasteryzowane, to najlepsze piwo, jakie zdarzyło mi się pić. I do zdarzeń tych doprowadzać jak najczęściej. Jaki jest Ciechan Wyborny? Raz się pieni, że aż trzeba przelewać, innym razem ni cholery i technika nalewania do szklanki nie ma tutaj nic do rzeczy. Delikatny, ale wyrazisty smak, wchodzi doskonale, rano bez najmniejszych problemów. Piwo jest dostępne w coraz większej ilości sklepow, ostatnio widziałem je nawet w Carrefourze! 

Przy okazji słów parę o miejscu, gdzie się zwykle zaopatruję: to zwyczajna budka przyklejona do osiedlowego samu, po lewej stronie skup surowców wtórnych, trolle się kręcą, więc paniusia w szpilkach przespiesza kroku. Zaopatrzenie sklepu z pewnością przyprawiłoby o zawrót głowy każdego konesera piwa. W zwykłych sklepach masz trzy lodówki należące do trzech największych korporacji i tyle. Tutaj samych piw niepasteryzowanych jest chyba z dziesięć rodzajów, "wynalazki" praktycznie z całej Polski, butelki wymienia się bez problemu, a stali klienci są poznawani i witani od progu. Sama przyjemność, a to dopiero początek: Ciechan bowiem czeka...